Wisława Szymborska:
"Na każdy jego wiersz się czekało, każdą kolejną książkę omawiało w gronie miłośników poezji jako wydarzenie artystyczne i moralne wielkiej wagi. Można było ręką zasłonić nad wierszem nazwisko autora, a i tak tekst jego był zawsze rozpoznawalny. Dane mu było mówić głosem własnym, co zdarza się tylko wielkim artystom. Jego twórczość to w literaturze, nie tylko polskiej, ale i światowej, wartość bezwzględna. Czas jej nie skruszy, bo zawsze będą czekały ludzi dramatyczne wybory, nadzieje i złudzenia, i konieczność rozpoznania prawdy w zamęcie rzeczywistości. A o tym właśnie pisł Herbert aż do śmierci. Należy mu się wieczność, że robił to tak pięknie."
Czesław Miłosz:
Ze Zbigniewem Herbertem byłem w bardzo ścisłej, długiej przyjaźni. Mieszkał długo w Paryżu i tam się właśnie spotykaliśmy. To była bardzo gorąca przyjaźń, urwała się jakiś czas temu. Miesiąc temu telefonowałem do niego, odbyliśmy bardzo serdeczną rozmowę, która zlikwidowała rozmaite nieporozumienia. Wcześnie zacząłem go tłumaczyć na jezyk angielski, ponieważ jego twórczość bardzo do mnie przemawiała. Byłem znacznie starszy i poczuwałem się do obowiązku działania jako promotor, jako ten, który pokazuje polską poezję. Nikt spośród polskich poetów nie nadawał się do tego lepiej niż Herbert. Najpierw ogłaszałem jego wiersze w czasopismach, później umieściłem w antologii polskiej poezji powojennej, która ukazała się bodaj w 1965 roku. W 1968 roku wydałem jego "Wiersze wybrane". Herbert był człowiekiem bardzo skomplikowanym psychicznie, jego poezja jest odbiciem tych zmiennych stanów. To był człowiek, który mało pisał o sobie. Jego poezja była kaligraficzna. Tylko w paru wierszach, jak te w ostatnim tomie, zbliżył się do spraw osobistych. W tym tomie są wiersze bardzo przypadkowe, ale równocześnie są takie, które stanowią jakby pożegnaniem z życiem, rodzaj testamentu, na przykład bardzo wzruszający >>Brewiarz<<."
Gustaw Herling-Grudziński:
To jest straszliwy cios dla nas wszystkich. Umarł jeden z najwybitniejszych pisarzy polskich, znakomity poeta, świetny eseista, no i, pozwolę sobie na ten akcent osobisty, bliski mi człowiek i przyjaciel. Bardzo nad tym cierpię, że nie dożył dnia, w którym stałby się laureatem, bardzo zasłużonym laureatem, literackiej Nagrody Nobla. Ale w sercach jego admiratorów i czytelników jest on już niewątpliwie, i był od dość dawna, takim właśnie laureatem noblowskim. Z perspektywy zagranicy chcę dodać, że należy on do najbardziej znanych pisarzy polskich w innych krajach. Kilka miesięcy temu jeden z największych włoskich wydawców, Adelphi z Mediolanu, opublikował wybór wierszy Zbyszka ze wstępem Josifa Brodskiego.
Sławomir Mrożek:
Zmarł bardzo wielki poeta. Miałem zaszczyt należeć do grona jego bliskich znajomych. To, że Zbyszek nie napisze już ani jednego wiersza, jest dla mnie osobistą stratą.
Jan Józef Szczepański:
Choć znaliśmy się ze Zbyszkiem wiele lat, nie widziałem go od dobrych kilku miesięcy. Słyszałem tylko o jego ciężkim stanie zdrowia. Przesłał mi swój ostatni tom wierszy "Epilog burzy". Trudno mi o nim mówić w takiej sytuacji. Ale przecież wszystko, co napisał Zbyszek było wielkie. Nie tylko wiersze, także eseje "Barbarzyńca w ogrodzie" i "Martwa natura z wędzidłem". To nie tylko niepowetowana strata polskiej kultury, literatury, ale moja osobista. Zbyszek był niezastąpiony.
Julia Hartwig:
Odszedł wielki poeta uwielbiany przez tysiące czytelników, czytany, wydawany, czczony. Był mistrzem wielu młodych poetów, urzekał swoją wyobraźnią, kulturą, wiedzą o człowieku, o historii, o ironii rządzących nami losów. Poddany długotrwałym cierpieniom choroby stawił jej czoło poezją, wydając tom przejmujących liryków "Epilog burzy". Osobiście tracę w nim nie tylko poetę, ale i wielkiego przyjaciela.
Krzysztof Zanussi:
Można odczuwać tylko szczery żal, bo odszedł poeta spełniony, który wiele powiedział, a mógł powiedzieć jeszcze więcej. Pociechą w tym żalu jest, że obdarzył nas wieloma wierszami i esejami, które jeszcze długo będziemy przemyśliwać. Dzieło Zbigniewa Herberta stanowiło natchnienie także dla moich filmów, choć zdarzało się, że przemawiał głosem człowieka gwałtownego. Nie osiągnął nigdy tego dystansu do świata, ludzkich ułomności, jaki daje starość. I w tym sensie umarł jako człowiek jeszcze młody. Jest jeszcze jeden wymiar żalu po Herbercie - odszedł zanim został nagrodzony tym, czego wszyscyśmy oczekiwali - bez Nagrody Nobla, bez szerokiej międzynarodowej sławy, na którą zasłużył.
Zbigniew Zapasiewicz:
Wiadomość jest wstrząsająca. Jestem bowiem z jego osobą, a przede wszystkim z jego poezją związany od wielu, wielu lat. Był autorem, który w sposób najbardziej znaczący wyznaczał moje zainteresowanie poezją powojenną. Jego ogląd świata jest mojemu myśleniu niesłychanie bliski. Jest to, jednym słowem, szukanie porządku świata. Stawianie pytań - a nie jednoznacznych ocen. Pan Cogito pyta, pan Cogito ma wątpliwości, a jednocześnie szuka porządku. W dzisiejszym świecie rozchwianych wartości, pobieżnego, amatorskiego i niemądrego spojrzenia na świat, to, co w swoim myśleniu proponował Zbigniew Herbert, jest może mało popularne, ale godne głębokiego zastanowienia. Jego poezja zawsze budziła moją głęboką refleksję nad światem - być może dlatego, że chciałbym umieć podobnie myśleć. Pozostało mi po nim kilka bardzo pięknych listów, m.in. do moich studentów, z którymi robiłem wieczór jego poezji. Zgodził się na moją pierwszą realizację jego wierszy tuż po stanie wojennym, mimo swej bardzo nieprzejednanej postawy wobec ówczesnej rzeczywistości. Mam prawo sądzić, że odpowiadał mu sposób interpretacji jego poezji przez mnie. Najbardziej jestem dumny z dedykowanego mi przez Zbigniewa Herberta wiersza o kalendarzach pana Cogito, w tomie "Rovigo". Odszedł człowiek, ale zostaje to, co zrobił. Nie rozstanę się ze światem, który nam wszystkim zaproponował, bo wart jest tego, żeby go ciągle utrwalać w pamięci. Dla mnie, jako człowieka, który interpretuje poezję, Zbigniew Herbert był zawsze najbliższy.
Jan Błoński, historyk literatury:
Kiedy pada nazwisko Herbert, znaczy ono dla mnie wybredność, szlachetność, wyrafinowanie. Ale także niezłomność zaprawioną kapryśnością, jakby po to, aby ludzi nie zanudzić. Subtelny i twardy zarazem, wielki poeta, który pozostanie na zawsze w literackiej pamięci.
Henryk Chłystowski, redaktor naczelny "Czytelnika":
Unikał w swej twórczości, o czym zresztą pisze w słowie wstępnym do "Barbarzyńcy w ogrodzie", "estetycznej egzaltacji". Owa egzaltacja była poza nim, pojawiała się później - była w reakcjach czytelników, recenzentów, w notatkach prasowych, w rozmowach towarzyskich. Nazwijmy to "egzaltacją odbioru" - bo tak to właśnie wyglądało: miał Herbert wielbicieli nieumiarkowanych. Inaczej być nie mogło. Oszczędny w słowach (przy bogactwie stylistyki i retoryki), ważący po aptekarsku ich znaczenia (przy odkrywaniu nowych pól semantycznych), precyzyjny (przy nowatorskim traktowaniu metryki wiersza) - był przecież nie tylko odkrywcą nowych form czy paradygmatów poetyckich. Był przede wszystkim pisarzem głęboko współczującym, twórcą i strażnikiem trudnych, jednoznacznych wzorców etycznych. Estetyka i etyka w zadziwiająco ścisłym zespoleniu. Może stąd właśnie wielkość, stąd ciężar słowa, pomnożony przez ciężar podejmowanych ludzkich "utrudzeń".
Włodzimierz Bolecki, historyk literatury, krytyk:
- Znaczenie twórczości Zbigniewa Herberta wykraczało i nadal będzie wykraczać poza literaturę. Jako pisarz i człowiek Herbert był obserwatorem szaleństw historii XX wieku. Przesłaniem jego twórczości było zachowanie miary i cnót podstawowych: uczciwości, wierności, prawości i odwagi. Był pisarzem mędrcem, który swoich współczesnych uczył dystansu wobec ideologii, fanatyzmu i wszelkich zachowań, które ten podstawowy wymiar cnót człowieka zastępowały abstrakcjami polityki, ideologii, doktryny etc. Myślę, że znaczenie twórczości Zbigniewa Herberta będzie rosło, choć i tak przez 40 lat twórczość ta nieprzerwanie towarzyszy wszystkim pokoleniom czytelników w Polsce. Będzie rosło, ponieważ sceptyczny i ironiczny stosunek Zbigniewa Herberta do szaleństw ludzi i historii w naszym stuleciu wypływał z przekonania, że człowiek jest istotą głęboko moralną, metafizyczną i że nie ma silniejszego pancerza przeciwko okrucieństwu, złu, kłamstwu jak pilnowanie tych prostych i niewzruszonych cnót, którym dawał wyraz w całej twórczości.
Piotr Kłoczowski, krytyk i eseista:
W swojej ostatniej wypowiedzi za życia - odczytanej w Teatrze Narodowym w maju tego roku - Zbigniew Herbert powiedział o sobie cytując Słowackiego "Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica". Odnosi się to do poezji, wizji kultury i Polski, w tym sensie, że odkrycia poety są jedyne i niepowtarzalne. Filozoficzny wymiar poezji Herberta nie ma sobie równego. Jeżeli jest ktoś drugi - to tylko Miłosz. Herbert jest jednym z najbardziej znaczących nazwisk w poezji powojennej Europy. Takiego stopu - głębokiego poczucia tragizmu i piękna świata - nie ma u nikogo innego. Warto w tym miejscu przypomnieć Henryka Elzenberga, którego wykładu o Szekspirowskim Brutusie słucha dwudziestokilkuletni Zbigniew Herbert i o jego lekturze w tym samym czasie "Ocalenia" Czesława Miłosza. Tu, w tym momencie, jest tajemniczy początek jego poezji.
Barbara Toruńczyk, redaktor naczelny "Zeszytów Literackich":
Śmierć Zbigniewa Herberta przeżywam bardzo osobiście, ponieważ byłam do niego przywiązana i był mi bliski zarówno jako poeta, jak i jako człowiek. Jego twórczość nie była sprawą zamkniętą, ostatnio pisał dużo. Razem z nim tracimy człowieka, któremu najbardziej leżała na sercu sprawa tożsamości nas wszystkich. W ostatnim numerze "Zeszytów Literackich" wydrukowaliśmy jego prozę zatytułowaną "Pies infernalny". Dał nam ją razem z wierszami, które ukazały się w tomie "Epilog burzy".
Marta Wyka, krytyk literacki:
Nie chciałabym mówić banałów i rzeczy oczywistych, że odszedł jeden z najwybitniejszych polskich twórców dwudziestego stulecia. Chciałam jednak zauważyć, że dwa ostatnie tomiki Herberta: "89 wierszy" i "Epilog burzy" będą teraz czytane inaczej, nie jako kanon, tylko jako ostatnie słowo poety, o którym jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie słowem ostatnim. Wśród tych dwóch książek może nawet ważniejsze jest "89 wierszy", w których Herbert pokazał nam samego siebie we własnym wyborze, stworzył autoportret artysty, moralisty i człowieka swojego stulecia. Bardzo charakterystyczne, że ten tom zamyka nieduży wiersz zatytułowany "Kamyk", czyli kończy się on wyjściem do elementów pierwotnych, do czegoś co jest i na początku, i na końcu. Myślę, że ta symbolika ostatnich wierszy Herberta, tego co on sam o sobie sądził, będzie teraz dla nas bardzo ważna.
Karl Dedecius, były dyrektor niemieckiego Instytutu Kultury Polskiej w Darmstadt, wybitny tłumacz literatury polskiej:
Śmierć Zbigniewa Herberta nie jest dla mnie wielką niespodzianką, ponieważ wiedziałem, że poeta chorował od dłuższego czasu. Dotyka mnie ona jednak w najgłębszy sposób, bo byliśmy serdecznie zaprzyjaźnieni. Od lat pięćdziesiątych tłumaczę jego wiersze, należy on do mojego pokolenia i razem z utworami Szymborskiej i Różewicza był mi najbliższy z polskich poetów współczesnych. Herbert żył życiem bardzo skomplikowanym i cierpiał z powodu swoich przyjaciół i z powodu swoich wrogów, z powodu swojej ojczyzny, Europy i świata. Z biegiem czasu doszły do tego jeszcze banalne cierpienia fizyczne i dlatego wiedziałem, że to życie jest skomplikowane i nie będzie wieczne. Wieczne są natomiast jego wiersze, bo był on nie tylko jednym z największych polskich poetów tego stulecia, ale także jednym z największych liryków Europy i chyba ze współcześnie żyjących poetów do tej Europy najbardziej przywiązany, jeśli chodzi o jego edukację, charakter, tradycje rodzinne i intelektualne. Twórczość Herberta została wyżej oceniona w Niemczech niż twórczość innych polskich poetów. Otrzymał w naszym kraju z piętnaście nagród, a jego liryka ma największe nakłady sięgające stu tysięcy, a to jest olbrzymia liczba. Był najbardziej znanym, najczęściej drukowanym w prasie i publikowanym w niemieckim radiu polskim poetą.

Strona oparta na materiałach Gazety Wyborczej oraz Rzeczypospolitej.



|Twórczość|Biografie|Wspomnienia |Galeria|Inne|Autor i strona|Kontakt|